28 czerwca 2024
Wakajki!
31 maja 2024
Sztuczna "inteligencja"
Co jakiś czas kontaktują się z nami lekarzelekarze albo osoby reprezentujące przychodnie, zazwyczaj z pretensjami. Ostatnio mają nowy powód do niezadowolenia – nie podobają im się opinie na ich temat widoczne na google.com.
Choć ta witryna nie jest naszym serwisem, osoby kontaktujące się z nami mają ku temu dobry powód. Okazuje się, że firma Google, bez pytania o zdanie autorów komentarzy ani nas, postanowiła prezentować te opinie w wynikach wyszukiwania. Np. o tak:
Samo w sobie kopiowanie istotnych treści z cudzych portali wydaje się być nieeleganckie. Ale "zabawne" w tej praktyce jest to, że Google nie zawsze jest w stanie prawidłowo przypisać opinii do podmiotu, którego dotyczą. Przykładowo, powyższa opinia pojawia się w Google przy innym lekarzu niż ten, którego w rzeczywistości dotyczy.
Fakt, że firma Google słynie z automatyzacji różnych procesów, powoduje, że nie posiada ona działu pomocy, z którym można by porozmawiać na ten temat. W praktyce, Google, warte miliardy dolarów, zamiast zapewnić samodzielnie wsparcie "pokrzywdzonym", oddelegowało nas do udzielania informacji i wysłuchiwania pretensji. Niestety, więcej w tej sprawie zrobić nie możemy. Przepraszamy!
15 kwietnia 2024
Wałek na poczcie
Znowu, już niedługo czeka na zmiana w sposobnie komunikacji m.in. z urzędami. W życie wejdą przepisy związane z usługą e-Doręczeń. W zakresie elektronicznej komunikacji, te przedsięwzięcie wydaje się być ciekawym przekrętem. Na tyle ciekawym, że może nawet zainteresuje czytelników bloga portalu ŚwiatPrzychodni.pl.
Poczta Polska świadczy usługę wysyłania elektronicznych wiadomości. "Już" niedługo urzędy będą miały specjalne adresy skrzynek, na które obywatele będą mogli w super nowoczesny, bezpieczny i darmowy sposób wysyłać wiadomości. Ta wspaniałość przedsięwzięcia wychwalana jest w materiałach promocyjnych publikowanych w mediach (np. rp.pl). Wydawać by się mogło, że już niedługo będziemy w XXI wieku!
Tylko, że wypowiedzi urzędników, materiały informacyjne i promocyjne wprowadzają w błąd. Bo w XXI wieku jesteśmy co najmniej od 2008 roku. Jak piszą na Wikipedii:
Zgodnie z przepisami prawa od 1 maja 2008 r. organy władzy publicznej zobowiązane są do przyjmowania dokumentów w postaci elektronicznej (wnoszenia podań i wniosków oraz innych czynności w postaci elektronicznej). ePUAP umożliwia instytucjom publicznym spełnienie tego wymogu poprzez udostępnienie infrastruktury usług, pozwalających na założenie skrzynki podawczej.
Zgodnie z przyjętą w Ministerstwie Cyfryzacji strategią – docelowo platforma ePUAP zostanie zastąpiona nowym rozwiązaniem, do którego jednym punktem dostępu będzie mObywatel – aplikacja mobilna oraz serwis internetowy www.mobywatel.gov.pl. Mając świadomość, że zmiana sposobu doręczania korespondencji i obsługi obywateli w zakresie elektronicznych wniosków jest dla administracji publicznej dużym przedsięwzięciem organizacyjnym, zmiany będą wprowadzane sukcesywnie. Stopniowo będzie też wygaszana platforma ePUAP. Jej funkcje będą realizować e-Doręczenia i nowy ekosystem e-usług w mObywatelu.
29 marca 2024
Dlaczego kłamiemy? (2)
Czasem w informatorze o terminach na NFZ umieszczamy nieaktualne informacje. Wyjątkowo słowo "nieaktualne" w tym przypadku to nie jest eufemizm.
Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych nakłada na świadczeniodawców obowiązek codziennej sprawozdawczości nt. wolnych terminów. Ale drugim, równie istotnym obowiązkiem, jest obowiązek upubliczniania tych informacji przez NFZ tego samego dnia (art. 23 ust. 5: "(...) Fundusz publikuje na swojej stronie internetowej, aktualizując ją w dniu przekazania przez danego świadczeniodawcę". Oczywiście NFZtowi średnio to wychodzi.
O dziwo Fundusz, zamiast ukrywać ten fakt (albo, jak ma to w zwyczaju, obwiniać świadczeniodawców), wprost do tego się przyznaje. Zgłaszając nieprawidłowości w publikowanych przez NFZ informacjach, jeden z OW się wypruł:
Dziękujemy za zgłoszenie nieprawidłowości. Świadczeniodawca 1 WOJSKOWY SZPITAL KLINICZNY Z POLIKLINIKĄ SAMODZIELNY PUBLICZNY ZAKŁAD OPIEKI ZDROWOTNEJ W LUBLINIE 27 listopada o godzinie 13.17 przesłał na serwer LOW NFZ poprawny raport z pierwszym wolnym terminem na świadczenie: USUNIĘCIE MIGDAŁKÓW PODNIEBIENNYCH. Aktualna informacja powinna być widoczna w Informatorze o Terminach Leczenia w ciągu 2-3 dni.
Oddział dopytany mówił tak:
Termin wyświetlenia przekazanej przez świadczeniodawcę informacji zależny jest od godziny przekazania informacji na serwer Oddziału Funduszu. Informacja ta dalej przekazywana jest na serwer centralny, z którego informacje te są dalej publikowane. Obecnie (30.11.2023) wyświetlają się informacje o pierwszym wolnym terminie na wskazane świadczenie według stanu na 28-11-2023.
Natomiast dokładniej tłumaczy Centrala NFZ:
Początkowo informacje od świadczeniodawców trafiają do oddziału wojewódzkiego Funduszu, tam są weryfikowane, agregowane w paczki i eksportowane/importowane na serwery centralne Funduszu. Informacje, które trafiają na serwer centralny codziennie, bez zbędnej zwłoki zasilają m.in. Informator o terminach leczenia.
Oraz dokładniej tłumaczy proces:
Świadczeniodawca może przekazać dane sprawozdawcze zarówno na koniec swojego dnia pracy jak i przed rozpoczęciem zapisów w harmonogramie przyjęć kolejnego dnia. Informacja trafia do oddziału wojewódzkiego Funduszu by stamtąd, zweryfikowana i połączona w przesyłki, została przekazana na serwer centralny. Jeśli oddział wojewódzki przesyła dane o listach oczekujących zgodnie z harmonogramem o godz. 10.00, informacja od świadczeniodawcy spływa o godzinie 11.00 wówczas trafi na serwery centralne kolejnego dnia.
Czyli przykładowa przychodnia raportuje swoje terminy o 11:00, docierają one do oddziału wojewódzkiego i czekają cały dzień, żeby być wysłane do Centrali. W centrali te informacje czekają jeszcze dzień i są publikowane trzeciego dnia od wysyłki przez świadczeniodawcę. Tj. dostępna dla pacjenta informacja od samego początku jest nieaktualna.
Być może warte podkreślenia jest to, że cała ta komunikacja obywa się drogą elektroniczną. To wcale nie jest tak, że urzędnik musi zapakować raport w "paczkę", a następnie dygać na pocztę. To wszystko dzieje się w kąkuterach, które mogą komunikować się ze sobą z prędkością bliską prędkości światła! Ale widać w NFZ głęboko zakorzenione jest myślenie, że należy czekać w kolejce. Kolejki są również tam, gdzie nie muszą być!
26 lutego 2024
Odwołuję i blokuję!
Co jakiś czas NFZ informuje o tym, ile to źli pacjenci zmarnowali wizyt poprzez ich nieodwoływanie w sytuacji, gdy wiedzą, że się na nie nie stawią. Fundusz ogłosił, że w 2023 r. "przepadło" prawie 1,3 miliona wizyt. Żeby jeszcze bardziej dowalić tym, którzy nie odwołali, NFZ używa haseł takich jak np. "nieodwołana wizyta to stracona szansa na zdrowie dla innego pacjenta!".
Aby problem nieodwoływania ukrócić, NFZ wysłał w 2023 r. blisko 12 milionów SMSów przypominających o wizytach. A co ważniejsze, objął patronatem kampanię "Odwołuję. Nie blokuję". Tym samym pokazał jakim jest jeleniem.
Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych mówi:
"Świadczenia opieki zdrowotnej w szpitalach, świadczenia specjalistyczne w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej oraz stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne inne niż szpitalne są udzielane według kolejności zgłoszenia (...)"
Czasem prawo sobie, a NFZ i tak robi to, co chce. Więc dla pewności można rzucić okiem na strony pomocy dla świadczeniodawców, żeby sprawdzić jakie NFZ ma poglądy nt. rezygnacji z wizyt:
8. Czy świadczeniodawca może zaproponować świadczeniobiorcy wizytę w dniu zgłoszenia, ponieważ powstał wolny termin z powodu rezygnacji innego świadczeniobiorcy lub niestawienia się innego świadczeniobiorcy w terminie? Czy świadczeniodawca może przyjąć takiego świadczeniobiorcę przed innymi oczekującymi, czy umieścić na końcu listy oczekujących?
Świadczeniodawca nie może zaproponować świadczeniobiorcy wizytę w dniu zgłoszenia, gdy powstał wolny termin z powodu rezygnacji innego świadczeniobiorcy lub niestawienia się innego świadczeniobiorcy w terminie. Świadczenia udzielane są według kolejności zgłoszenia na zasadach sprawiedliwego, równego i niedyskryminującego dostępu do świadczeń. Zatem świadczeniobiorca, który zgłosił się do świadczeniodawcy i nie jest wpisany na listę oczekujących, w czasie gdy inny świadczeniobiorca nie stawił się w wyznaczonym terminie, powinien zostać wpisany na listę oczekujących według kolejności zgłoszenia, natomiast można takiemu świadczeniobiorcy udzielić świadczenia poza kolejnością na podstawie kryteriów medycznych, co powinno znaleźć odzwierciedlenie w dokumentacji medycznej, do której zalicza się także listę oczekujących. W zwolnionym terminie może zostać udzielone świadczenie świadczeniobiorcy mającemu prawo do korzystania ze świadczeń poza kolejnością.
Co powyższe oznacza? Sprawdźmy to na przykładzie poradni endokrynologicznej w SPZOZ Warszawa Wola - Śródmieście. Pierwszy wolny termin na konsultację jest tam w październiku, w kolejce na wizytę czekają tam 933 osoby. Wyobraźmy sobie, że ktoś, zachęcony apelem NFZ, dziś odwołuje umówioną na jutro wizytę. Co w tej sytuacji powinien zrobić świadczeniodawca? Zgodnie z przepisami, powinien skontaktować się z kolejnymi osobami na liście oczekujących. Pewnie pierwsze z nich nie będą zainteresowane zmianą terminu np. z godz. 18 na 12. Ale ktoś się w końcu zgodzi przyjść szybciej na wizytę. Tylko co wtedy? Zwalnia się termin tej przepisanej osoby. A w związku z tym należy kontaktować się z kolejnymi pacjentami i proponować ten kolejny zwolniony termin. W idealnym świecie (w którym przychodnia dysponuje aktualnymi numerami telefonów do pacjentów, a oni je od razu odbierają), odwołanie wizyty u tego świadczeniodawcy i "niezmarnowanie" wolnego terminu, wymagałoby wykonania 933 połączeń telefonicznych.
Jaki biznes mają więc w tym przychodnie na NFZ, żeby odwołany termin wykorzystać? A jaki ma biznes w przyjęciu odwołania rejestratorka, która w "nagrodę" będzie musiała wykonać tysiąc połączeń telefonicznych? Przecież lepiej taki termin "zmarnować" niż przewalać całą kolejkę pacjentów. Pomijając koszty i czas na to potrzebny, to na koniec może się do takiego świadczeniodawcy przywalić Rzecznik Praw Pacjenta albo NFZ, bo naruszy "zasady sprawiedliwego, równego i niedyskryminującego dostępu do świadczeń". Tu drogi NFZcie masz przyczynę miliona nieodwołanych wizyt!
Oczywiście inaczej wygląda sytuacja w prywatnej opiece medycznej. Tu zwolniony termin można udostępnić komukolwiek, kto za niego zapłaci (bez kontaktowania się z wcześniej zapisanymi pacjentami). Stąd kampania "Odwołuję. Nie blokuję", służy przede wszystkim jej organizatorom - czyli podmiotom zapewniającym prywatną opiekę lekarską. W takiej sytuacji zagadką pozostaje zaangażowanie NFZ w tę kampanię. Ale może jest w tym głębszy sens - więcej pacjentów wygonionych z publicznej ochrony zdrowia, to przecież mniejsze kolejki w NFZ!
29 stycznia 2024
Paraliż goni paraliż!
Niedawno opowiadaliśmy o tym, jak w 2019 roku Naczelna Izba Lekarska wieszczyła paraliż systemu opieki zdrowotnej. Sprawa dotyczyła wprowadzania zmian obligujących przychodnie do częstszego sprawozdawania informacji ułatwiających pacjentom ominięcie kolejek do lekarza. Zmiany te ostatecznie zostały wprowadzone i nie skutkowało to paraliżem - ochrona zdrowia tak samo (źle) działała, jak do ówczesnej pory.
Do grona wieszczy paraliżu systemu opieki zdrowotnej parę dni temu dołączyła kolejna izba. Tym razem ze zmianami walczy Krajowa Izba Fizjoterapeutów. Nie podobają jej się zmiany, jakie NFZ planuje wprowadzić w umowach zawieranych ze świadczeniodawcami. Te zmiany spowodują: "całkowity paraliż rehabilitacji stacjonarnej, ambulatoryjnej, domowej oraz ośrodków pobytu dziennego".
Kto korzystał z rehabilitacji na NFZ, prawdopodobnie wie, że da się odbyć cały 10 dniowy "turnus", ani razu nie rozmawiając z fizjoterapeutą na temat stanu zdrowia. Pełnienie tego zawodu często sprowadza się do pstryknięcia przełącznika lampki, czy uruchomienia innego ustrojstwa. Można odnieść wrażenie, że najlepiej gdyby w tym systemie nie było pacjenta. O dziwo NFZ, zdaje się dostrzegł w tym problem. W proponowanych rozwiązaniach chce nakazać:
To powinno zmusić rehabilitantów do kontaktu z pacjentem. Ale ma też swoją cenę. Te kontakty z pacjentem mają być udokumentowane. Zdaje się izbie właśnie o ten szeroki zakres się rozchodzi. Tylko, że protestując izba nie akcentuje tego, że mowa o projekcie rozporządzenia, które miałoby wejść w życie za kilka miesięcy. Poza słowem "projekt", adres URL, pod którym znajduje się aplikacja do dokumentowania: https://test-fsr.nfz.gov.pl/, wydaje się sugerować, że obecna wersja aplikacji/przepisów nie jest wersją finalną. Może zamiast krzyczeć "STOP paraliżowi rehabilitacji w Polsce!", izba mogłaby poszukać bardziej konstruktywnych rozwiązań?
Niemniej jednak, zastrzeżenia KIF do obecnego projektu kwestionariusza i aplikacji wydają się być uzasadnione. Zadawanie dziesiątek pytań, których treść jest niezależna od dolegliwości pacjenta i wykracza poza kompetencje fizjoterapeuty, wydaje się nie być mądra. Może pacjenta, który chce tylko naprawić ambulatoryjnie zwichnięty nadgarstek nie powinno się wypytywać o "Radzenie sobie ze stresem i innymi obciążeniami psychicznymi".
Przepychanie chwytliwymi tytułami do mainstreamu kwestii związanych z roboczą wersją aplikacji/rozporządzenia też nie jest mądre. Sama koncepcja zmian wydaje się słuszna - przepytujemy pacjenta przed zabiegami i po. Może na tej podstawie NFZ dojdzie kiedyś do wniosku, że zabiegi fizjoterapeutyczne po roku (bo takie są kolejki) od zgłoszenia się do lekarza, nie ma większego sensu? Natomiast rzeczą, która powinna niepokoić, to zakres danych o pacjencie jakie (prawdopodobnie) mają trafiać na serwery NFZ. Coś tu jest nie tak, że urzędnicy na podstawie naciąganej (bo nie ustawowej) podstawy prawnej będą sobie przetwarzać wrażliwe dane osobowe pacjentów. Tylko kto by miał w tej sprawie interweniować? Rzecznik Praw Pacjenta? Tylko czy znajdzie czas pomiędzy swoimi wycieczkami?