14 września 2021

Limity zdrowego rozsądku

Jeden z naszych użytkowników poskarżył się, że publikujemy nieprawdziwe informacje o czasie oczekiwania do urologa na NFZ w Szpitalu Miejskim w Krakowie. Tj. w sierpniu informowaliśmy, że na wizytę czeka się około miesiąca. Niestety odmówiono mu rejestracji twierdząc, że limity przyjęć na ten rok zostały wyczerpane.

Tego typu nieprawidłowości z "pomocą" NFZ wyjaśniamy. Wydawałoby się, że jest to prosty przypadek. Jedno, że podawany przez przychodnię termin jest nieprawdziwy i należy go poprawić. Natomiast bardziej gorliwi mogliby też zwrócić uwagę, że rejestracja powinna być prowadzona w sposób ciągły i już teraz powinno się dać zapisać na przyszły rok.

Jednak jest to dużo ciekawszy przypadek. Świadczeniodawcy zobowiązani są podawać informacje o możliwych terminach dla pacjentów pierwszorazowych. Te terminy są w praktyce tożsame z terminami dostępnymi dla pacjentów już będących pod opieką poradni. Jednak nie w tym przypadku. Wyczerpane limity dotyczą wyłącznie pacjentów, którzy są już pod opieką poradni. Czyli podawany miesięczny czas oczekiwania jest prawidłowy i zgodny z przepisami. Ma to sens?

No chyba nie bardzo. Pomijając ogólną sensowność istnienia limitów (czyli w praktyce odkładania leczenia na później), to rozróżnianie limitów na pacjentów pierwszorazowych i kontynuujących leczenie tworzy paradoksy. Przykładowo pacjent będący pod opieką poradni może z niej się wypisać. Tj. odebrać skierowanie i pójść do jakiejś innej. Np. tej, z której właśnie się wypisał. Zostanie tam pacjentem pierwszorazowym i jednak będzie mógł otrzymać pomoc lekarską w tym roku. Albo uczciwy pierwszorazowy pacjent może wybrać właśnie tę poradnię, bo czeka się do niej tylko miesiąc. Ale po pierwszej wizycie dowie się, że nie może w tym roku w niej już kontynuować leczenia. Lepiej więc by było gdyby od razu zapisał się do innej poradni, z dłuższym czasem oczekiwania i rzeczywistą możliwością kontynuacji leczenia. 

Zastanawia jaki jest sens takiej organizacji pracy poradni. Często jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Czy za wizytę pierwszorazową poradnia dostaje więcej pieniędzy? Może. A może chodzi o coś innego. Na pierwszych wizytach zazwyczaj przeprowadza się diagnostykę. A w jakie inne miejsce jak nie do tego samego szpitala zostanie wysłany na drogie badania taki pacjent? Korzystniej jest przyjmować takich pacjentów, na których można dobrze zarobić niż takich, którym wypisuje się tylko recepty.     

NFZ oczywiście w takiej sytuacji nie widzi problemu, ani powodu do podjęcia interwencji.