Niedawno opowiadaliśmy o tym, jak w 2019 roku Naczelna Izba Lekarska wieszczyła paraliż systemu opieki zdrowotnej. Sprawa dotyczyła wprowadzania zmian obligujących przychodnie do częstszego sprawozdawania informacji ułatwiających pacjentom ominięcie kolejek do lekarza. Zmiany te ostatecznie zostały wprowadzone i nie skutkowało to paraliżem - ochrona zdrowia tak samo (źle) działała, jak do ówczesnej pory.
Do grona wieszczy paraliżu systemu opieki zdrowotnej parę dni temu dołączyła kolejna izba. Tym razem ze zmianami walczy Krajowa Izba Fizjoterapeutów. Nie podobają jej się zmiany, jakie NFZ planuje wprowadzić w umowach zawieranych ze świadczeniodawcami. Te zmiany spowodują: "całkowity paraliż rehabilitacji stacjonarnej, ambulatoryjnej, domowej oraz ośrodków pobytu dziennego".
Kto korzystał z rehabilitacji na NFZ, prawdopodobnie wie, że da się odbyć cały 10 dniowy "turnus", ani razu nie rozmawiając z fizjoterapeutą na temat stanu zdrowia. Pełnienie tego zawodu często sprowadza się do pstryknięcia przełącznika lampki, czy uruchomienia innego ustrojstwa. Można odnieść wrażenie, że najlepiej gdyby w tym systemie nie było pacjenta. O dziwo NFZ, zdaje się dostrzegł w tym problem. W proponowanych rozwiązaniach chce nakazać:
To powinno zmusić rehabilitantów do kontaktu z pacjentem. Ale ma też swoją cenę. Te kontakty z pacjentem mają być udokumentowane. Zdaje się izbie właśnie o ten szeroki zakres się rozchodzi. Tylko, że protestując izba nie akcentuje tego, że mowa o projekcie rozporządzenia, które miałoby wejść w życie za kilka miesięcy. Poza słowem "projekt", adres URL, pod którym znajduje się aplikacja do dokumentowania: https://test-fsr.nfz.gov.pl/, wydaje się sugerować, że obecna wersja aplikacji/przepisów nie jest wersją finalną. Może zamiast krzyczeć "STOP paraliżowi rehabilitacji w Polsce!", izba mogłaby poszukać bardziej konstruktywnych rozwiązań?
Niemniej jednak, zastrzeżenia KIF do obecnego projektu kwestionariusza i aplikacji wydają się być uzasadnione. Zadawanie dziesiątek pytań, których treść jest niezależna od dolegliwości pacjenta i wykracza poza kompetencje fizjoterapeuty, wydaje się nie być mądra. Może pacjenta, który chce tylko naprawić ambulatoryjnie zwichnięty nadgarstek nie powinno się wypytywać o "Radzenie sobie ze stresem i innymi obciążeniami psychicznymi".
Przepychanie chwytliwymi tytułami do mainstreamu kwestii związanych z roboczą wersją aplikacji/rozporządzenia też nie jest mądre. Sama koncepcja zmian wydaje się słuszna - przepytujemy pacjenta przed zabiegami i po. Może na tej podstawie NFZ dojdzie kiedyś do wniosku, że zabiegi fizjoterapeutyczne po roku (bo takie są kolejki) od zgłoszenia się do lekarza, nie ma większego sensu? Natomiast rzeczą, która powinna niepokoić, to zakres danych o pacjencie jakie (prawdopodobnie) mają trafiać na serwery NFZ. Coś tu jest nie tak, że urzędnicy na podstawie naciąganej (bo nie ustawowej) podstawy prawnej będą sobie przetwarzać wrażliwe dane osobowe pacjentów. Tylko kto by miał w tej sprawie interweniować? Rzecznik Praw Pacjenta? Tylko czy znajdzie czas pomiędzy swoimi wycieczkami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz