Użytkownicy portalu ŚwiatPrzychodni.pl regularnie mają pretensje do nas o podawanie nieprawdziwych informacji o przychodniach. Jednak zazwyczaj to nie jest nasza wina, że podawane dane są nie zawsze prawdziwe. Większość informacji w naszym serwisie pochodzi od świadczeniodawców, którzy mają ustawowy obowiązek podawania informacji o pierwszych wolnych terminach. Niestety bez odpowiedniego "bata" nad głową w wielu przypadkach placówki podchodzą lekceważąco do tych obowiązków. Organem, który mógłby egzekwować przestrzeganie przepisów jest Narodowy Fundusz Zdrowia. Niestety praktyka pokazuje, że nie zależy im na publikowaniu aktualnych i prawdziwych danych (np. w rejestrach wciąż prezentowane są dane sprzed kilku lat). Największe lenistwo (bądź arogancję) pod tym względem prezentuje Mazowiecki Oddział NFZ. Zgłoszenia oczywistych nieprawidłowości np. informacji o błędnych numerach telefonu do świadczeniodawców, kończą się żądaniem wniesienia oficjalnej skargi, a nie tym, że wskazany błędny numer zostanie poprawiony.
O zaimplementowanie różnych oczywistych sposobów poprawy jakości danych wielokrotnie wnioskowaliśmy. Na przykład parokrotnie prosiliśmy o zakazanie świadczeniodawcom podawania "pustych" lub błędnych numerów telefonu. Przez miesiące byliśmy mamieni zapewnieniami, że lada miesiąc problem zostanie rozwiązany. W pewnym momencie zostało ogłoszone, że problem został rozwiązany i faktycznie był chwilowy okres, że wszyscy świadczeniodawcy mieli podany "jakiś" numer telefonu. Ale co z tego, skoro mija mniej więcej rok od tych zapewnień i na dzień dzisiejszy ponad 30 świadczeniodawców nie ma podanego numeru telefonu?
Nadzieję w nas wzbudziły zapisy ustawy o petycjach, która obliguje urzędy do poważniejszego traktowania propozycji zmian przez obywateli. Fakt, że instytucje publiczne zobligowane są do umieszczania petycji i aktualizacji przebiegu ich załatwiania na swoich stronach internetowych, wydawał się rozwiązywać problem polegający na udzieleniu odpowiedzi na wnioski przez Centralę NFZ w postaci "za miesiąc problem rozwiążemy" i nierobieniu niczego. Niestety i tu NFZ znalazł sposób na nie robienie niczego. Pomimo tego, że proste zapytanie wpisane w Google - "nfz petycja" przynosi dziesiątki wyników, to żadna z nich nie jest opublikowana na stronach NFZ. Dlaczego? W przypadku naszej petycji, dlatego bo NFZ pisma zatytułowane "Petycja", rozpoczynające się od "Na podstawie ustawy o petycjach (...)" klasyfikuje jako "wnioski" i obchodzi obowiązujące przepisy.
Niestety Ministerstwu Zdrowia taki stan rzeczy akceptuje, a nawet stara się bronić decyzji NFZ. Odbywa się to w sposób tak nieudolny, że aż śmieszny. Mianowicie uzasadnieniem traktowania petycji jako wniosku jest treść komentarzy do ustawy. Ministerstwo dopytane o jakie komentarze chodzi, powołuje się na komentarz Jakuba Wilka "Konstytucyjne prawo petycji w świetle regulacji ustawy o petycjach" opublikowany w LEX. Pewnie urzędnicy nie sądzili, że znajdzie się ktoś kto dopyta o jaki komentarz chodzi, zdobędzie dostęp do LEXa i się z nim zapozna. Jednak udało nam się dotrzeć do niego, najistotniejsza jego część mówi: "można przyjąć, że w sytuacji, w której pismo spełnia zarówno przesłanki pozwalając na uznanie go za wniosek, jak i te, które umożliwiają potraktowanie go jako petycję, należy uwzględnić wolę podmiotu wnoszącego pismo i uznać je za wniosek albo petycję, zgodnie z jego oznaczeniem". Ministerstwo jeszcze nie odniosło się do tego, że powołuje się na komentarze, które zaprzeczają zasadności podjętych decyzji, ale przynajmniej obiecało "monitorować" przestrzeganie przez NFZ zapisów ustawy o petycjach.
Pocieszające jest do, że choć Ministerstwo Zdrowia przymyka oko na omijanie przepisów przez NFZ, to samo jednak stara się przestrzegać zapisów ustawy. Na ich stronie publikowane są petycje, więc jest szansa, że są one poważniej traktowane. Licząc na to, będziemy starali się apelować o zmiany w przepisach bezpośrednio w Ministerstwie. W najbliższym czasie opublikujemy informację o petycji dotyczącej nieprawdopodobnych pierwszych wolnych terminów u świadczeniodawców.