Co jakiś czas NFZ informuje o tym, ile to źli pacjenci zmarnowali wizyt poprzez ich nieodwoływanie w sytuacji, gdy wiedzą, że się na nie nie stawią. Fundusz ogłosił, że w 2023 r. "przepadło" prawie 1,3 miliona wizyt. Żeby jeszcze bardziej dowalić tym, którzy nie odwołali, NFZ używa haseł takich jak np. "nieodwołana wizyta to stracona szansa na zdrowie dla innego pacjenta!".
Aby problem nieodwoływania ukrócić, NFZ wysłał w 2023 r. blisko 12 milionów SMSów przypominających o wizytach. A co ważniejsze, objął patronatem kampanię "Odwołuję. Nie blokuję". Tym samym pokazał jakim jest jeleniem.
Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych mówi:
"Świadczenia opieki zdrowotnej w szpitalach, świadczenia specjalistyczne w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej oraz stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne inne niż szpitalne są udzielane według kolejności zgłoszenia (...)"
Czasem prawo sobie, a NFZ i tak robi to, co chce. Więc dla pewności można rzucić okiem na strony pomocy dla świadczeniodawców, żeby sprawdzić jakie NFZ ma poglądy nt. rezygnacji z wizyt:
8. Czy świadczeniodawca może zaproponować świadczeniobiorcy wizytę w dniu zgłoszenia, ponieważ powstał wolny termin z powodu rezygnacji innego świadczeniobiorcy lub niestawienia się innego świadczeniobiorcy w terminie? Czy świadczeniodawca może przyjąć takiego świadczeniobiorcę przed innymi oczekującymi, czy umieścić na końcu listy oczekujących?
Świadczeniodawca nie może zaproponować świadczeniobiorcy wizytę w dniu zgłoszenia, gdy powstał wolny termin z powodu rezygnacji innego świadczeniobiorcy lub niestawienia się innego świadczeniobiorcy w terminie. Świadczenia udzielane są według kolejności zgłoszenia na zasadach sprawiedliwego, równego i niedyskryminującego dostępu do świadczeń. Zatem świadczeniobiorca, który zgłosił się do świadczeniodawcy i nie jest wpisany na listę oczekujących, w czasie gdy inny świadczeniobiorca nie stawił się w wyznaczonym terminie, powinien zostać wpisany na listę oczekujących według kolejności zgłoszenia, natomiast można takiemu świadczeniobiorcy udzielić świadczenia poza kolejnością na podstawie kryteriów medycznych, co powinno znaleźć odzwierciedlenie w dokumentacji medycznej, do której zalicza się także listę oczekujących. W zwolnionym terminie może zostać udzielone świadczenie świadczeniobiorcy mającemu prawo do korzystania ze świadczeń poza kolejnością.
Co powyższe oznacza? Sprawdźmy to na przykładzie poradni endokrynologicznej w SPZOZ Warszawa Wola - Śródmieście. Pierwszy wolny termin na konsultację jest tam w październiku, w kolejce na wizytę czekają tam 933 osoby. Wyobraźmy sobie, że ktoś, zachęcony apelem NFZ, dziś odwołuje umówioną na jutro wizytę. Co w tej sytuacji powinien zrobić świadczeniodawca? Zgodnie z przepisami, powinien skontaktować się z kolejnymi osobami na liście oczekujących. Pewnie pierwsze z nich nie będą zainteresowane zmianą terminu np. z godz. 18 na 12. Ale ktoś się w końcu zgodzi przyjść szybciej na wizytę. Tylko co wtedy? Zwalnia się termin tej przepisanej osoby. A w związku z tym należy kontaktować się z kolejnymi pacjentami i proponować ten kolejny zwolniony termin. W idealnym świecie (w którym przychodnia dysponuje aktualnymi numerami telefonów do pacjentów, a oni je od razu odbierają), odwołanie wizyty u tego świadczeniodawcy i "niezmarnowanie" wolnego terminu, wymagałoby wykonania 933 połączeń telefonicznych.
Jaki biznes mają więc w tym przychodnie na NFZ, żeby odwołany termin wykorzystać? A jaki ma biznes w przyjęciu odwołania rejestratorka, która w "nagrodę" będzie musiała wykonać tysiąc połączeń telefonicznych? Przecież lepiej taki termin "zmarnować" niż przewalać całą kolejkę pacjentów. Pomijając koszty i czas na to potrzebny, to na koniec może się do takiego świadczeniodawcy przywalić Rzecznik Praw Pacjenta albo NFZ, bo naruszy "zasady sprawiedliwego, równego i niedyskryminującego dostępu do świadczeń". Tu drogi NFZcie masz przyczynę miliona nieodwołanych wizyt!
Oczywiście inaczej wygląda sytuacja w prywatnej opiece medycznej. Tu zwolniony termin można udostępnić komukolwiek, kto za niego zapłaci (bez kontaktowania się z wcześniej zapisanymi pacjentami). Stąd kampania "Odwołuję. Nie blokuję", służy przede wszystkim jej organizatorom - czyli podmiotom zapewniającym prywatną opiekę lekarską. W takiej sytuacji zagadką pozostaje zaangażowanie NFZ w tę kampanię. Ale może jest w tym głębszy sens - więcej pacjentów wygonionych z publicznej ochrony zdrowia, to przecież mniejsze kolejki w NFZ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz