13 października 2025

Malowanie trawy w NFZ

Zgodnie z zapowiedzią wracamy do interpelacji poselskiej w sprawie raportowania terminów przez świadczeniodawców. Jedno z pytań brzmiało: „Czy wiadomo, ile placówek regularnie nie wywiązuje się z obowiązku raportowania długości kolejek do systemu?”. Ministerstwo udzieliło odpowiedzi, ale czy aby nie mija się z prawdą?

Oczywiście, że się mija. W piśmie czytamy: „Odnośnie wywiązywania się świadczeniodawców z obowiązków sprawozdawczych należy wskazać, że świadczeniodawcy przekazują raz dziennie informacje o pierwszym wolnym terminie oraz raz w miesiącu informację o średnim czasie oczekiwania oraz o liczbie osób oczekujących. W efekcie stałego monitoringu procent świadczeniodawców wywiązujących się z obowiązków sprawozdawczych jest wysoki (w 13 oddziałach wynosi 98–100%). Szczegółowa tabela przedstawiająca dane dla każdego oddziału wojewódzkiego została dołączona do niniejszej odpowiedzi.” Załączona tabela faktycznie pokazuje wyniki sięgające 100%.



Tymczasem w publicznych dostępnych danych NFZ dzień w dzień brakuje aktualnych informacji o setkach terminów do lekarzy. Fundusz codziennie otrzymuje zgłoszenia o długotrwałym braku danych dla konkretnych świadczeniodawców. Skąd więc tak dobre wyniki w tabeli? Wskazówką jest podpis: „Procent świadczeniodawców przekazujących wymagane informacje o prowadzonych listach oczekujących w wybranych okresach według poszczególnych oddziałów wojewódzkich NFZ (według stanu na 31 marca 2025 roku)”. Innymi słowy, NFZ raportuje stan sprzed co najmniej kilku miesięcy. Dlaczego to ma znaczenie?

Bo zdradza to praktykę, którą widać w odpowiedziach Oddziałów Wojewódzkich na zgłoszenia braków w Informatorze o Terminach Leczenia. Przykładowa odpowiedź: „Świadczeniodawca przekazał bieżące dane dot. PWT oraz został zobowiązany do uzupełnienia pozostałych raportów historycznych.


Inny Oddział informował: „W dniu 20.07.2021 r. wystosowano do świadczeniodawcy pismo celem złożenia wyjaśnień. Świadczeniodawca wyjaśnia: ‘(...) dokonano uzupełnienia wymaganych informacji o PWT począwszy od 11 grudnia 2020 r. (...) odpowiedzialni pracownicy zostali poinstruowani o konieczności bieżącego wprowadzania (...) oraz terminowego przekazywania informacji o PWT.

Co z tego wynika? Wielu świadczeniodawców ignoruje bieżące raportowanie terminów. Gdy zostaną przyłapani (albo z własnej inicjatywy), mogą hurtowo uzupełnić zaległe raporty. Dzięki temu Oddział Wojewódzki może wykazać świetne wskaźniki wobec Centrali, Centrala wobec Ministerstwa, a Ministerstwo wobec posłów. Wszyscy zadowoleni: nie trzeba naprawiać procesu, nie trzeba kontrolować, może nawet wpadnie premia. Szkoda tylko pacjentów - na nic im informacja, na jaki dzień rzekomo można było się zapisać do lekarza sześć miesięcy temu.

28 września 2025

Leniwy Prezes?

We wrześniu tego roku grupa posłów złożyła interpelację do Ministerstwa Zdrowia w sprawie doniesień o publikowaniu przez NFZ nieprawdziwych informacji na temat dostępności terminów do specjalistów. Chociaż posłowie włożyli minimalny wysiłek w samodzielne zbadanie tematu, opierając swoją wiedzę na pojedynczym, jaskrawym przykładzie, to udało im się zadać resortowi cztery konkretne pytania. Odpowiedzi na nie są warte głębszego komentarza, do czego prawdopodobnie wrócimy na blogu.

Na razie jednak zatrzymajmy się na wskazanym przez nich przykładzie nieprawidłowości. Posłowie napisali:

"Przytoczony mi przykład dotyczy oddziałów gastroenterologicznych – według systemu w województwie mazowieckim i łódzkim możliwe jest znalezienie terminu na wrzesień, podczas gdy weryfikując te informacje w konkretnych placówkach okazuje się, że faktyczne terminy to najwcześniej grudzień bieżącego roku."

Interpelacja została złożona jeszcze w sierpniu. Ministerstwo Zdrowia przygotowało długą, uspokajającą odpowiedź, z której wynika, że "nie jest źle i będzie dobrze". Odpowiedź tonie w tekście i tabelkach, które zacierają rzeczywistość, a statystyki mówią, że jakiś ważny parametr wynosi niemal 100%!

Najciekawsze jest jednak to, co w odpowiedzi nie zostało zrobione.

Pomimo tego, że posłowie wskazali konkretny przykład nieprawidłowości w systemie, w odpowiedzi nikt się do niego nie odniósł. Temat musiał przejść przez niejedne ręce urzędników ministerstwa i Funduszu. A jednak! Prawie miesiąc po interpelacji, w informatorze NFZ wciąż publikowane są terminy do oddziałów gastroenterologicznych na wrzesień.


Mamy już końcówkę września 2025 r., a dane w informatorze nadal sugerują, że na oddział gastroenterologiczny można dostać się w bieżącym miesiącu. To wysoce wątpliwe. Trudno uwierzyć, że w sierpniu realny czas oczekiwania wynosił kilka miesięcy, by nagle we wrześniu można było umówić się "z dnia na dzień". Można więc bezpiecznie założyć, że nikt nie kiwnął palcem, by te nieprawdziwe informacje skorygować.

Oczywiście, oczekiwanie, że urzędnik z własnej inicjatywy poprawi błąd w systemie, jest dość naiwne. Jednak w tym przypadku to nie jest jedynie kwestia dobrej woli. To obowiązek prawny.

Zgodnie z art. 23 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych:

"W przypadku uzasadnionego podejrzenia niewykonania lub niewłaściwego wykonywania przez świadczeniodawcę obowiązków, o których mowa w art. 20 (przyp. - art. 20 nakłada na szpitale i przychodnie obowiązek podawania dokładnych informacji o terminach), Prezes Funduszu przeprowadza kontrolę u tego świadczeniodawcy."

Tu nasuwa się kluczowe pytanie: Co musiałoby się stać, żeby Prezes NFZ przeprowadził kontrolę i doprowadził do skorygowania informacji? Wygląda na to, że interpelacja poselska, wskazująca konkretne przykłady, jest niewystarczająca. Kto musiałby wysłać pismo do urzędników, żeby ci w końcu doprowadzili do prawidłowego prowadzenia sprawozdawczości?


30 czerwca 2025

Gdzie szukać pomocy? Problem z informacją o poradniach specjalistycznych

Ostatnio odezwał się do nas lekarz z nietypową, ale bardzo ważną sprawą. Zamiast zgłaszać pretensje, wykazał się troską o pacjentów - zwrócił uwagę, że w poradni chirurgicznej, w której pracuje, działa również poradnia proktologiczna. Niestety, taka informacja nie pojawia się na naszym portalu. Poprosił nas o jej dodanie.

To nie pierwszy raz, gdy spotykamy się z sytuacją, w której w jednej poradni udzielane są świadczenia z kilku zakresów. Wielokrotnie pytaliśmy o takie przypadki Narodowy Fundusz Zdrowia, jednak nigdy nie otrzymaliśmy odpowiedzi wskazującej przypadek tego typu. Najczęściej to sami pacjenci lub świadczeniodawcy informują nas, że na przykład w poradni stomatologicznej działa poradnia chirurgii stomatologicznej, a na oddziale chorób wewnętrznych funkcjonuje też oddział endokrynologiczny.

Tym razem postanowiliśmy zwrócić się do Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ z prośbą o listę poradni chirurgicznych, w których udzielane są świadczenia proktologiczne. Otrzymaliśmy listę poradni, w których realizowano „procedury medyczne związane z diagnozowaniem i leczeniem schorzeń proktologicznych”. Jednak nie uzyskaliśmy odpowiedzi na kluczowe pytanie: które z tych poradni faktycznie przyjmują pacjentów ze skierowaniem do poradni proktologicznej? NFZ nie wyjaśnił także, jak realizuje obowiązek informowania pacjentów o miejscach udzielania świadczeń.

Zamiast konkretów, otrzymaliśmy ogólną radę: „Wszelkie wątpliwości dotyczące wystawionego skierowania do poradni specjalistycznej pacjent powinien konsultować z lekarzem wystawiającym dokument”. Trudno o większy absurd - przecież to NFZ powinien dokładnie wiedzieć, komu i za co płaci, a także jasno informować o dostępnych świadczeniach. Przerzucanie odpowiedzialności na lekarza, który sam często nie ma dostępu do takich danych, jest zwyczajnie niepoważne i pokazuje, jak bardzo system informacyjny Funduszu jest oderwany od realnych potrzeb pacjentów i personelu medycznego.

Brak przejrzystych informacji o dostępności świadczeń specjalistycznych to realny problem, z którym mierzą się zarówno pacjenci, jak i lekarze. Liczymy, że NFZ zacznie w końcu rzetelnie informować o miejscach udzielania świadczeń, a tym samym ułatwi dostęp do potrzebnej opieki.

26 maja 2025

Rok programu in vitro - i nadal chaos

Pierwszego czerwca minie rok od uruchomienia rządowego programu in vitro. Wydawałoby się, że to wystarczająco dużo czasu, by uporządkować i usprawnić informowanie pacjentów na jego temat. Niestety - Ministerstwu Zdrowia nadal się to nie udało.

Lista placówek realizujących program dostępna jest na stronie pacjent.gov.pl. Niestety wygląda, jakby została przeklejona z jakiegoś pliku bez najmniejszej refleksji czy weryfikacji. Na swój sposób zabawne (choć bardziej żenujące) są takie "adresy" jak: "L. Wyczółkowskiego 14.cze" czy "Plac Sokratesa Starynkiewicza 01.mar". Wygląda na to, że excel pani Grażynki uznał, że to daty, i sformatował je po swojemu. Szkoda, że pani Grażynka nie zorientowała się, że wypadałoby to poprawić.

Ministerstwo wpadło również na pomysł, by opublikować dodatkową listę placówek z informacją o czasie oczekiwania na procedury. Brzmi rozsądnie? Może i tak, gdyby nie to, że lista pochodzi ze stycznia 2025 roku. Tak, sprzed kilku miesięcy. Można więc zadać pytanie, na ile jest dziś aktualna.


Choć ta lista nie spełnia swojego głównego celu, to ma przynajmniej jedną zaletę – zawiera poprawne adresy placówek (np. zamiast "01.mar", mamy już poprawnie: "Plac Sokratesa Starynkiewicza 1/3").

Najbardziej jednak kompromitujący jest fakt, że żadna z opublikowanych list nie zawiera danych kontaktowych placówek - ani numeru telefonu, ani adresu e-mail, ani nawet linku do strony internetowej. Przecież ktoś z Ministerstwa musiał się z tymi ośrodkami kontaktować (choćby po to, by ustalić czas oczekiwania). Czy naprawdę nikt nie wpadł na pomysł, że udostępnienie pacjentom możliwości kontaktu z placówką mogłoby być pomocne?

Zwłaszcza że - skoro już Ministerstwu nie chce się aktualizować danych o czasie oczekiwania - pacjent mógłby po prostu zadzwonić i zapytać sam. Nie wspominając o tym, że ułatwienie kontaktu zwiększa realne szanse na skorzystanie z programu.



30 kwietnia 2025

Szczegółowej odpowiedzi w tej sprawie udzieliliśmy!

Za oczywistość przyjmowaliśmy, że świadczeniodawcy mają obowiązek raportowania długości kolejek, a NFZ - publikowania tych informacji. Fundusz realizuje to poprzez Informator o Terminach Leczenia (ITL), w którym pacjenci mogą sprawdzić, gdzie i jak długo będą czekać na wizytę u specjalisty. Okazuje się jednak, że Podlaski NFZ znalazł sposób, by zwolnić zarówno świadczeniodawców, jak i siebie z tych obowiązków.

W Białymstoku część poradni psychologicznych została "przejęta" przez Centrum Zdrowia Psychicznego prowadzone przez Uniwersytecki Szpital Kliniczny. To znaczy, że poradnie psychologiczne nadal funkcjonują i przyjmują pacjentów, ale formalnie nie są już świadczeniodawcami - pełnią rolę podwykonawców. W efekcie, ponieważ nie są ujęte w "strukturze" świadczeniodawcy, NFZ nie informuje pacjentów o możliwości skorzystania ze świadczeń u podwykonawcy.

Przykładem takiej poradni jest Bram-Medica. Pani Aleksandra Komorowska z Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ twierdzi, że osoby potrzebujące pomocy powinny kontaktować się z Punktem Zgłoszeniowo-Koordynacyjnym przy Poradni Zdrowia Psychicznego (którego w Bram-Medica nie ma). Takie stanowisko stoi w sprzeczności z tym, co NFZ publikuje w alternatywnym informatorze "Gdzie się leczyć" (GSL):

Czyli z jednej strony NFZ wskazuje pacjentom tę poradnię, podaje jej dane kontaktowe, a z drugiej - odmawia publikacji jej danych w innym informatorze, twierdząc, że pacjenci nie powinni się z nią kontaktować.

Ta sprzeczność jest oczywiście pozorna. Bo przecież nie chodzi o to, by pacjent otrzymał rzetelną informację - chodzi o to, by urzędnik się nie przepracował. Usunięcie nieprawdziwych (lub nieaktualnych) informacji z informatora GSL wymaga minimalnego wysiłku, podobnie jak egzekwowanie obowiązku raportowania kolejek. Również udzielenie jasnej odpowiedzi na pytanie, czy świadczenia realizowane przez podwykonawców zwalniają z obowiązku sprawozdawczego, wymagałoby odrobiny zaangażowania - niestety, pani Komorowska odmawia udzielenia takiej informacji, twierdząc, że "szczegółowej odpowiedzi w tej sprawie już udzieliliśmy".

12 marca 2025

Jak nie skracać kolejek?

W ostatnim czasie "eksperci" postanowili wziąć się za długie kolejki do lekarzy na NFZ. Niestety ich pomysły wydają się być chybione.

Pierwszy z nich dotyczy liczby przyjmowanych pacjentów pierwszorazowych w poradniach. Ministerstwo Zdrowia zauważyło, że są poradnie, które głównie mają pacjentów pod stałą opieką i przez to nie mają czasu przyjmować nowych pacjentów. Chcąc udostępnić więcej terminów dla nowych pacjentów, NFZ ma mniej płacić świadczeniodawcom mającym niewłaściwy stosunek nowych do dotychczasowych pacjentów. Jakie będą tego skutki? Oficjalne dane pokażą skrócenie kolejek (świadczeniodawcy informując o czasie oczekiwania podają terminy dla pacjentów pierwszorazowych) oraz zostanie ograniczona dostępność świadczeń dla dotychczasowych pacjentów. Teoretycznie będzie można szybciej dostać się do lekarza, ale jeśli lekarz zaleci kontrolę za miesiąc, może się okazać, że takiego terminu nie będzie. Co nie zmienia faktu, że Ministerstwo będzie mogło ogłosić sukces - kolejki na papierze przecież się skrócą.

Za problem kolejek do lekarzy zabierają się także przedsiębiorcy. Z inicjatywy Rafała Brzoski ruszył projekt deregulacji (pod hasłem: "mniej barier, więcej możliwości dla Polski i Polaków"). Spośród różnych pomysłów deregulujących jest pomysł związany z aplikacją mObywatel. W ramach deregulacji, pomysłodawcy chcą narzucić przedsiębiorcom (świadczeniodawcom) regulacje dotyczące prowadzenia kolejek do lekarzy. W przychodniach i szpitalach miałaby pojawić się sztuczna inteligencja, która zwiększy dostępność terminów!


Zwykła, ludzka inteligencja podpowiada, że długie kolejki nie wynikają z braku sztucznej inteligencji w przychodniach i szpitalach. Mówi ona również, że sztuczne skracanie kolejek dla nowych pacjentów, kosztem pacjentów dotychczasowych, nie jest dobrym rozwiązaniem. 

Ale kto by tam słuchał ludzkiej inteligencji, skoro mamy cyfrowe algorytmy i statystyki, które zawsze wyglądają ładniej na konferencjach prasowych? Kolejki będą krótsze - przynajmniej w tabelkach. Pacjenci? Oni jakoś sobie poradzą. Albo i nie.

10 lutego 2025

Zgodnie z zasadami!

Świadczeniodawcy współpracujący z NFZ zobowiązani są do codziennego sprawozdawania informacji o dostępnych terminach. Przepis ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych mówi tak: Świadczeniodawca przekazuje każdego dni roboczego, z wyłączeniem sobót, niedziel oraz dni ustawowo wolnych od pracy, Funduszowi informację o pierwszym wolnym terminie udzielenia świadczenia według stanu na dzień poprzedzający. 

Tylko co ze świadczeniodawcami, którzy przyjmują pacjentów raz w tygodniu? W tym dniu, w którym są czynni, sprawozdają informację z dnia, który był tydzień temu. Ta informacja jest raportowana do Centrali NFZ (dociera tam w 3 dni!) i jest dostępna w "Informatorze" o Terminach Leczenia. Tam prezentowana jest w takiej postaci:


Wiemy o tym, bo zainteresował nas przypadek powyższej poradni ginekologicznej, na temat której przez ostatnie miesiące ani razu NFZ nie podał daty możliwego terminu przyjęcia (stale wyświetlał się "Brak aktualnych danych"). Zgłosiliśmy wydawałoby się tę nieprawidłowość. Okazało się, że to wcale nie jest "nieprawidłowość", uzyskaliśmy odpowiedź: 

Zgodnie ze zgłoszonym harmonogramem, świadczeniodawca udziela świadczeń wyłącznie we środy. 22.01.2025 roku świadczeniodawca przekazał dane za 15.01.2025 roku, co jest zgodne z obowiązującymi zasadami.

Cóż, może zgodnie z zasadami, ale niekoniecznie z troska o dobro pacjenta. Tej troski nie widać też w innym informatorze NFZ, w którym publikowane są godziny otwarcia powyższej poradni: 



Tu może też warto rozważyć dodanie komunikatu "Brak aktualnych danych".