Zgodnie z zapowiedzią wracamy do interpelacji poselskiej w sprawie raportowania terminów przez świadczeniodawców. Jedno z pytań brzmiało: „Czy wiadomo, ile placówek regularnie nie wywiązuje się z obowiązku raportowania długości kolejek do systemu?”. Ministerstwo udzieliło odpowiedzi, ale czy aby nie mija się z prawdą?
Oczywiście, że się mija. W piśmie czytamy: „Odnośnie wywiązywania się świadczeniodawców z obowiązków sprawozdawczych należy wskazać, że świadczeniodawcy przekazują raz dziennie informacje o pierwszym wolnym terminie oraz raz w miesiącu informację o średnim czasie oczekiwania oraz o liczbie osób oczekujących. W efekcie stałego monitoringu procent świadczeniodawców wywiązujących się z obowiązków sprawozdawczych jest wysoki (w 13 oddziałach wynosi 98–100%). Szczegółowa tabela przedstawiająca dane dla każdego oddziału wojewódzkiego została dołączona do niniejszej odpowiedzi.” Załączona tabela faktycznie pokazuje wyniki sięgające 100%.
Tymczasem w publicznych dostępnych danych NFZ dzień w dzień brakuje aktualnych informacji o setkach terminów do lekarzy. Fundusz codziennie otrzymuje zgłoszenia o długotrwałym braku danych dla konkretnych świadczeniodawców. Skąd więc tak dobre wyniki w tabeli? Wskazówką jest podpis: „Procent świadczeniodawców przekazujących wymagane informacje o prowadzonych listach oczekujących w wybranych okresach według poszczególnych oddziałów wojewódzkich NFZ (według stanu na 31 marca 2025 roku)”. Innymi słowy, NFZ raportuje stan sprzed co najmniej kilku miesięcy. Dlaczego to ma znaczenie?
Bo zdradza to praktykę, którą widać w odpowiedziach Oddziałów Wojewódzkich na zgłoszenia braków w Informatorze o Terminach Leczenia. Przykładowa odpowiedź: „Świadczeniodawca przekazał bieżące dane dot. PWT oraz został zobowiązany do uzupełnienia pozostałych raportów historycznych.”